11 kwietnia 2021. Pogoda idealna więc trzeba to wykorzystać na jakąś dłuższą wycieczkę. Jedziemy do Okrzeszyna i parkujemy obok kościoła i od razu jesteśmy na niebieskim szlaku.
Wydaje się chłodno, ale będzie coraz lepiej.Tablica przy kościele opisuje arcyciekawą historię tego miejsca. Mostek na rzeczce Szkło
Spacerkiem przez wieś kontynuujemy niebieskim szlakiem w stronę granicy do przystanku autobusowego, gdzie szlak niebieski skręca w prawo.
Czerwony do granicy, a my zostajemy na niebieskim
Jeszcze tylko kilka zabudowań i szlak niebieski wychodzi na polną dróżkę.
Spacerku ciąg dalszy
Po drodze trafiamy na jakiś ruiny. Okazuje się, że to budynek maszyny wyciągowej.
Panorama dawnych zabudowań Kopalni Uranu w Okrzeszynie. Widoczny budynek maszyny wyciągowej, praktycznie jedyna ocalała budowla po kopalni. Fotografia wykonana z pobliskiej hałdy. Była to chybiona inwestycja Zakładów Poszukiwawczych z Kowarskiej kopalni R-1. Przed widocznym budynkiem maszyny wyciągowej stała wieża szybowa nr 2. Był to główny wydobywczy szyb, zgłębiony do poziomu +210 metrów, służył także jako wentylator wydechowy. Wieża szybowa liczyła ponad 15 metrów wysokości, była wykonana prawdopodobnie z drewna. Wokół znajdowało się prawie 20 budynków (w większości drewnianych) Kopalnia na widocznym terenie posiadała m. in. Sztygarówkę, rozdzielnię, pseudo łaźnię, ciesielnie, magazyn rdzeni wiertniczych, stację napowietrzną wysokiego napięcia, narzędziownię. Istniał jeszcze szyb wentylacyjny – wdechowy na pobliskim zboczu Węglarza oraz sztolnia nr 1i 2. W połowie lat 50-tych po dotarciu do złoża, nagle zaprzestano jakichkolwiek prac. Przez kilka następnych lat kopalnię utrzymywano w stanie gotowości, prawdopodobnie na wypadek skierowań działań wydobywczych w kierunku Czech. Ostatecznie szyby zasypano pod koniec lat 50-tych. (Polska-org.pl)Hałda naprzeciw budynku maszyny wyciągowejJak na razie droga bardzo przyjemna
Jak się później okazało przy dawnej kopalni uranu zgubiliśmy niebieski szlak i niczego nieświadomi posuwaliśmy się niespiesznie lekko pod górkę. Droga doprowadziła nas do kapliczki z płaskorzeźbą, o której nie udało mi się na razie niestety niczego dowiedzieć.
Kapliczka z płaskorzeźbą – tyle mówi mapa
Tuż potem, rutynowe sprawdzenie mapy wykazało, że nie tędy droga. Cofamy sie więc na leśną przecinkę, która ma nas doprowadzić na niebieski szlak. Niby żaden problem, ale ten skrót okazał się nieco podmokły.
Kwietniowe roztopyPrzemówienie Jacka w sprawie zmiany przewodnikaPlusy błądzenia – łąka śnieżyc
Nieco ubłoceni wróciliśmy na niebieski szlak, który wcale nie wyglądał lepiej. Na szczęście teren zaczął się wznosić i do granicy dotarliśmy suchą nogą.
Szlak niebieski jak tor wodnyNad doliną Beczkowskiego potoku. Ledwo można odczytać te tabliczki.
Tutaj kończy się niebieski szlak i dalej idziemy już zielonym, który biegnie wzdłuż granicy. Teren nieznacznie się wznosi, a za nami wyrastają Mrowiniec i Kobyla Góra.
Mrowiniec i Kobyla Góraa Śnieżka nadal biała
Poziomice zaczynają gęstnieć i podejście robi się dość wymagające.
Różne techniki wchodzenia
Ostatecznie docieramy na szczyt jesteśmy tam sami więc robimy sobie sesję zdjęciową.
Tyle widać z Jańskiego Wierchu
Co prawda Jański Wierch to cel główny naszej wyprawy, ale schodząc napotkaliśmy jeszcze nie lada atrakcje.
Świetny punkt widokowyRzut oka na PetřikoviceAż trudno uwierzyć, że za chwilę przejedzie tędy stado motocyklistówi pojechalia my schodzimyTo nam się udało!